Czarna Strzała uśmiechnął się lekko, lustrując swojego mentora szarymi, przenikliwymi oczami. Wyprawa oznacza zysk, chwałę i morskie żony.. cokolwiek, byleby nie wpaść w rutynę na Wielkiej Wyk. Quellon od niechcenia zerknął na okno, za którym morskie fale uderzały o strome klify Wielkiej Wyk i pobliskich wysp, po czym wrócił spojrzeniem do swojego rozmówcy.
- Nie pogardzę. Gdzie tym razem płyniemy? Bo zakładam, że również weźmiesz w niej udział, hmm? - Farwynd uniósł lewą brew pytająco, przypatrując się głowie rodu Goodbrotherów. Darzył Roryna swoistym szacunkiem; silny, stary mężczyzna, który był w stanie trzymać za mordę cały swój ród i w razie potrzeby - lub za sprawą kaprysu, ale to raczej do niego niepodobne - przewrócić go do góry nogami.

Kegthon Kenning tak nadaje się na dowódcę, jak ja na pierdolonego septona, pomyślał i westchnął w duchu. Mimo wszystko postarał się zachować kamienną twarz i skinął głową, a na jego twarzy ponownie zakwitł uśmiech. Mało szczery.
- Zwykłe łupienie czy coś poważniejszego? - zawsze miał nosa do wydarzeń. Volantis jest praktycznie po drugiej stronie świata; równie dobrze mogliby uderzyć na Letnie Wyspy albo Ziemie Sporne.. ale Volantis? Nigdy nie zapuszczał się w te rejony - do jego uszu dochodziły jedynie opowieści o Czerwonych Kapłanach palących ludzi w Świątyni Pana Światła, która była prawie trzy razy większa od marnego Septu Baelora w Królewskiej Przystani. A więc posmakujemy volanteńskich bogactw, pomyślał, czekając na odpowiedź Roryna.

Oczy Quellona na chwilę zaszły mgłą zamyślenia, jednak mężczyzna rozchmurzył się po chwili i powoli skinął głową, zgadzając się na propozycję. Jeśli jest to coś ważnego, a Greyjoyowie nie mogą o tym wiedzieć, to Goodbrotherowie planują coś wobec rządzących. Jeśli uda mi się to dobrze rozegrać, to być może tylko mój ród zgarnie chwałę.. będę musiał o tym pomyśleć.
- Wchodzę w to. Kiedy wyruszamy?

- Piwa. Wino piję tylko te, które sam zdobędę; szkoda, że Arbor nie jest w naszym zasięgu przez te zobowiązania wobec korony.. - Quellon westchnął ciężko i ponownie rzucił okiem przez okno. Gdyby tylko Żelazne Wyspy były niepodległym królestwem.. już dawno łupiłby wysepki na zachodnim wybrzeżu Westeros. Wyśmienite białe wino z Arbor, lannisterskie dziwki z Lannisportu - to by było coś. Czarna Strzała dopiero po chwili wrócił umysłem do rozmowy.
- Wysyłasz kogoś z rodziny? Jeśli tak, to kogo? - warto się dowiedzieć ilu Goodbrotherów musiałbym naszpikować strzałami, jeśli nie przystaną na moją propozycję, pomyślał.

Farwynd pociągnął spory łyk z kufla i odetchnął, ponownie osuwając się w odmęty swojego umysłu. Co takiego znaleźliście, starcze, że Greyjoyowie nie mogą o tym wiedzieć? Co za cholerstwo znaleźliście? Mężczyzna pogładził rączkę od naczynia, przyglądając się jej jak gdyby nagle wydała mu się bardzo ciekawa. Po chwili wrócił spojrzeniem do rozmówcy.
- To będzie daleka wyprawa. Ale opłaci się; przy okazji potopimy kilku głupców w morzu.. - mruknął pod nosem. ..Żeby nie było, że nie jestem religijny, dodał w duchu.